8. JJ w BB / 2010

Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.

Jeden z najbardziej znanych jazzowych perkusistów świata – Manu Katche zaprezentował się w ostatnim koncercie tegorocznej Jazzowej Jesieni. Koncert był zwieńczeniem festiwalu na którym wystąpiły takie gwiazdy jak m.in. Oregon, Tomasz Stańko i Chris Potter oraz tacy showmani jak Gunhild Carlin & Carling Family.

Manu Katche

Manu Katche zaprezentował w Bielsku-Białej program oparty na swojej ostatniej płycie Third Round. Nie zabrakło jednak zaaranżowanych na nowo, utworów z poprzednich płyt artysty. Zaczęli spokojnie i melodyjnie, właściwie od pierwszych dźwięków zdobywając sympatię publiczności szczelnie wypełniającej salę Domu Muzyki. Potem jazzowa maszyna z każdym utworem nabierała tempa.

Lider ma na swoim koncie współpracę z artystami takimi jak Peter Gabriel czy Sting, nagrywając z nimi ich najsłynniejsze albumy Nic zatem dziwnego, że rockowe klimaty także przewijały się podczas koncertu.

Manu Katche wspominał swoje poprzednie wizyty w Bielsku-Białej i udowadniał że jest znakomitym perkusistą. Koncert zakończył się „podwójnym bisem”, a 8. Edycja festiwalu Jazzowa Jesień przeszła do historii.

Tomasz Stańko Projekt Bielsko-Biała

Tomasz Stańko jest dyrektorem artystycznym Jazzowej Jesieni, ale zawsze podkreśla, że najlepiej czuje się w roli muzyka. W Bielskim Centrum Kultury przedstawił Projekt Bielsko-Biała. Do współpracujących z mistrzem już wcześniej – Sławomira Kurkiewicza i Olavi Louhivuoriego, dołączył pianista Dominik Wania. Był też gość specjalny – saksofonista Lee Konitz, którego można było także obejrzeć i posłuchać poprzedniego festiwalowego dnia. Gość specjalny wyszedł na scenę mniej więcej w połowie koncertu i zagrał kilka utworów. Oczywiście nie obyło się bez bisów i gorących owacji.

Abdullah Ibrahim & Ekaya

W drugiej części koncertu wystąpił pianista Abdullah Ibrahim z formacją Ekaya. Uwagę zwracała mocna sekcja instrumentów dętych chwilami wspomagająca sekcję rytmiczną i nawiązania do „czarnej” afrykańskiej muzyki. Mimo, że oba koncerty były bardzo długie, publiczność wymusiła na Abdullahu dwa bisy.

Paolo Fresu Devil Quartet

Jako pierwszy na scenie pojawił się Paolo Fresu, wraz ze swoim Devils Quartet. Od początku czarował dźwiękiem swojej trąbki. Później usłyszeliśmy m.in. anielską stronę Diabelskiego Kwartetu – czyli utwory balladowe. W pewnym momencie ze sceny padły podziękowania dla Tomasz Stańki, jak mówił włoski muzyk – jego idola z młodości.
Na bis usłyszeliśmy krótką kołysankę, dedykowaną 3-letniemu synkowi Fresu. Jak przystało na Włocha prezentował publiczności grane mocnym, czystym dźwiękiem ładne melodie.

Lider nie zawłaszczył sceny tylko dla siebie. Każdy z towarzyszącym mu muzyków miał szanse zaprezentować indywidualne umiejętności z długich partiach solowych.

Lee Konitz New Quartet with Minsarah

Po przerwie na scenie pojawił się jazzowy weteran – 83-letni Lee Konitz. Saksofonista jest znanym i uznanym muzykiem (swego czasu grał m.in. z Milesem Daviesem i Gilem Evansem). Lee Konitza zobaczymy także podczas wspólnego koncertu z dyrektorem artystycznym Jazzowej Jesieni – Tomaszem Stańko. (27 listopada, g.18.00)

Chris Potter na Jazzowej Jesieni

Trzeci koncert 8 edycji festiwalu Jazzowa Jesień w całości wypełniła muzyka Chrisa Pottera. Amerykański saksofonista przyjechał do Bielska-Białej z projektem Underground. Towarzyszyła mu trójka muzyków – Craig Taborn grający na instrumentach klawiszowych oprócz solówek podawał basowy rytm, Adam Rogers dodawał kolorytu grając na gitarze, a Nate Smith grał na perkusji. Ten ostatni chyba najbardziej spodobał się publiczności. Nic dziwnego, bo grał bardzo efektownie, a gdy wymagała tego sytuacja podkreślał charakter utworów prostymi, hipnotycznymi rytmami.
Chris Potter to muzyk znany i uznany, mający na swoim koncie współpracę z takimi muzykami jak Dave Holland, Herbie Hancock czy John Scofield. Nagrał kilkanaście albumów jako lider, uczestniczył w nagraniu około 100.

Zagrali efektowną, wciągającą, zróżnicowaną muzykę. Obok rytmicznych utworów publiczność usłyszała kilka spokojnych, leniwie płynących melodii i efektowne perkusyjne solo.

Czwórka muzyków czarowała publiczność przez prawie dwie godziny, w finale, na bis grając swoją interpretację Morning Bell, z repertuaru grupy Radiohead.

Radosny odcień jazzu

Koncert szwedzkiej rodziny Carlingów był anonsowany jako niezwykłe muzyczne show. Carlingowie od kilkudziesięciu lat grają tradycyjny jazz. Frontmenką zespołu jest pełna energii Gunhild Carling, która śpiewała, grała na puzonie, fortepianie, tańczyła, a nawet stepowała.
Szwedzcy muzycy grają jazz tradycyjny w taki sposób, że zamykając oczy przypominamy sobie stare amerykańskie filmy, w których rozbrzmiewała taka właśnie muzyka. Dodatkowym atutem formacji jest brzmiący niezwykle stylowo głos Gunhild.
To, że publiczność przyjmie koncert bardzo ciepło, było pewne już po entuzjastycznej reakcji na pierwszy utwór. A potem było coraz goręcej.
Długimi owacjami nagrodzono także perkusistę, który zagrał solo, zaczynające się dość tradycyjnie, by wyjść na środek sceny uderzając pałeczkami w parkiet, statyw mikrofonu i własną głowę, by po chwili prezentować już bardziej kabaretowy skecz niż perkusyjne solo.

Muzycy zamieniali się instrumentami, grając na fortepianie, instrumentach dętych – puzonie, klarnecie i trąbce, bandżo, kontrabasie i perkusji. Nietypowa była także końcówka koncertu. Muzycy zeszli ze sceny grając When the saints go marching on, zrobili dwie rundy przez salę, a w końcu, cały czas grając, wyszli z niej gęsiego, zapraszając publiczność by zrobiła to samo. Po kilkuminutowym finale w holu zakończyli koncert, zostawiając rozbawioną publiczność.