Zakończyła się Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej

W Domu Muzyki odbyła się XVII edycja Jazzowej Jesieni im. Tomasza Stańko. Pierwszy festiwalowy koncert wypełniła muzyka Django Batesa i jego tria. W czasie 6 festiwalowych dni publiczność miałą okazję posłuchać aż 9 koncertów.
W tym roku już po raz drugi Jazzowa Jesień odbywa się bez Tomasza Stańko, który przez kilkanaście lat był dyrektorem artystycznym Festiwalu, od ubiegłego roku noszącego jego imię.

Jazzową Jesień otworzyli producentka Festiwalu Anna Stańko i prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski, który mówił, że nie wyobraża sobie miasta bez tego festiwalu.

Zanim zabrzmiała muzyka na żywo, zobaczyliśmy fragment filmu „Droga do mistrzostwa” poświęcony Tomaszowi Stańko. Ujęcia były kręcone na bielskich uliczkach, w Domu Muzyki i kolejce na Szyndzielnię. Ważny był jednak przede wszystkim przekaz, historia o pokonywaniu przeszkód i poglądach na jazz oraz życie.

A potem zabrzmiała muzyka tria Django Batesa. Brytyjczyk wsparty dwoma muzykami ze Skandynawii skupił się na dźwiękach z płyty. Nie zabrakło hołdu dla Charliego Parkera, a publiczność otrzymała ambitne, zróżnicowane dźwięki na najwyższym poziomie i fantastyczne zespołowe granie.

Drugi festiwalowy wieczór rozpoczął się od koncertu Giovanniego Guidiego, który wraz ze swoim kwintetem wprowadził nas w świat spokojnych, wyrafinowanych i eleganckich dźwięków. Warto przypomnieć, że jego najnowszy album zamyka utwór „Tomasz”, zadedykowany patronowi bielskiego Festiwalu.

Po przerwie na scenie pojawił się Ambrose Akinmusire wraz ze swoim zespołem. Delikatne brzmienia, przeplatane muzycznym szaleństwem sprawiały, że publiczność nie mogła się nudzić. Ambrose zdecydowanie postawił w Bielsku-Białej na jazz, unikając hip-hopowych nawiązań. Prawdziwą perełką była gra znakomitego perkusisty Justina Browna.

Czwartkowy wieczór upłynął pod znakiem fortepianowych dźwięków Brada Meldhau’a, w jego solowej odsłonie, która zebrała wiele braw i pozytywnych pokoncertowych opinii.

Piątek, to bardzo oczekiwany przez fanów koncert Tigrana Hamasyana. Artysta nie dotarł przed dwoma laty na Jazzową Jesień. Wtedy miał zagrać solo. W tym roku wynagrodził publiczności swoją nieobecność. Jego koncert składał się z kilku części. Na początek zagrał solo, później dołączył do niego norweski saksofonista Trygve Seim. Kolejny mini-blok muzyczny to kompozycje w wykorzystaniem elektronicznych instrumentów, a na koniec świetnie przyjęty monumentalny występ w towarzystwie chóru Camerata Silesia i długie bisowanie.

Sobotę rozpoczął chyba najważniejszy koncert całego Festiwalu – koncert wypełniony muzyką filmową Tomasza Stańko, zaanonsowany przez jego córkę Annę Stańko.

Na scenie znakomici muzycy – Marcin Wasilewski i jego trio, trębacz Avishai Cohen oraz Orkiestra Aukso prowadzona przez Marka Mosia. W ich wykonaniu muzyka filmowa Tomasza Stańko zabrzmiała lekko, melodyjnie i sugestywnie. W jednym z utworów – temacie z serialu „Homeland” na scenie pojawił się gość specjalny – saksofonista Tim Berne. Publiczność otrzymała wszystko czego oczekiwała po tym koncercie – jazz wsparty symfonicznym brzmieniem, improwizacje i chwytliwe tematy.

Drugi koncert tego wieczoru to występ tria David Torn, Tim Berne, Ches Smith. Muzyka trudna i bezkompromisowa, pochodząca z ECM-owskiego albumu Sun of Goldfinger, wydanego w marcu 2019 roku.

Ostatnie festiwalowy wieczór rozpoczął się od koncertu jazzu tradycyjnego. Coroczne finałowe koncerty pokazują, że informacje o śmierci tradycyjnego jazzu są przedwczesne i przesadzone. Artyści bawiąc się muzyką, bawią również widownię. W Domu Muzyki zagrali Mauro Ottolini i Fabrizio Bosso. Tempo orkiestrze nadali perkusista do spółki z suzafonistą, a na scenie pojawiała się także stylowo śpiewająca wokalistka. Klasyka nowoorleańskiego jazzu oczywiście bardzo spodobała się publiczności.

Na zakończenie festiwalu wystąpił znakomity Jason Moran wraz ze swoim The Bandwagon.