5 dni wypełnionych koncertami. Na scenie muzycy m.in. z Brazylii, Stanów Zjednoczonych, Kuby, Tunezji, Indii, Anglii, Polski i Skandynawii. Zakończyła się XI edycja Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej. W tym roku Tomasz Stańko zaprosił muzyków z całego świata, by zaprezentowali różne odcienie jazzu. Jedną z najjaśniej świecących gwiazd tegorocznej edycji był niewątpliwie gitarzysta John McLaughlin.
17 listopada – Marcin Wasilewski Trio, Anouar Brahem Quartet.
Ostatni dzień festiwalu to dwa koncerty – tria Marcina Wasilewskiego oraz kwartetu Anouara Brahema. Polski pianista zaprosił na ten koncert szwedzkiego saksofonistę Joakima Mildera, z którym miał już okazję współpracować przy Litanii Tomasza Stańko. Efekt bardzo spodobał się publiczności, która oceniła koncert jako „piękny” i „elektryzujący”.
Po przerwie na scenie pojawił się Anouar Brahem – wirtuoz oud i jego kwartet. Muzycy łączyli inspiracje muzyką wschodu i zachodu. Świetny basista stanowił wraz z perkusjonistą podstawę tej mistycznej muzyki. Na jego rytmicznych figurach opierały się dźwięki grane przez lidera i dodający dodatkowego smaczku klarnet basowy oraz, z rzadka, ciche wokalizy. Jazzowa Jesień zakończyła się owacją na stojąco dla wykonawców tego niezwykłego koncertu.
16 listopada, Fly Trio, Jon McLaughlin& Zakir Hussain
Muzyczne trio dobrych przyjaciół – Fly Trio z Markiem Turnerem, Larrym Grenadierem i Jeffem Ballardem otwarło czwarty festiwalowy wieczór w Domu Muzyki. Zaprezentowali muzykę ze swojej trzeciej płyty Year of the Snake. Znakomici muzycy, świetna jednocześnie nowoczesna i odwołująca się do tradycji muzyka, melodyjny saksofon i motoryczna sekcja – to sprawiło, że zespół zebrał zasłużone brawa od bielskiej widowni.
Potem nadszedł czas na najbardziej oczekiwanego artystę festiwalu. Mimo że biletów nie było od dawna, przed salą zgromadziła się grupka fanów jazzu licząca, że ktoś w ostatniej chwili zrezygnuje z koncertu. John McLaghlin jeden z najsłynniejszych jazzowych gitarzystów i jego hinduscy przyjaciele z grupy Remember Shakti świętowali 40-tą rocznicę powstania formacji Shakti, która, co było wtedy absolutną nowością połączyła jazz i muzykę hinduską. Muzycy usadowili się wygodnie na podeście zbudowanym na właściwej scenie i prze ponad 2 godziny snuli swoją muzyczną opowieść, poważną, ale nie pozbawioną elementów muzycznego żartu (chociażby w wokalnych dialogach perkusjonistów). Każdy z tych muzyków mógłby być bohaterem osobnego koncertu, niezwykłej klasy wirtuozem, wspólnie zaś stworzyli niezwykłe gitarowo-perkusyjno-wokalne dzieło, nagrodzone ogromną owacją na stojąco.
15 listopada, David Virelles, Tomasz Stańko
Trzeci festiwalowy wieczór wypełniły dwa projekty: Continuum Davida Virellesa i Vision Project Tomasza Stańko. Pochodzący z Kuby pianista David Virelles zaproponował trudną muzykę opartą na brzmieniu fortepianu i instrumentów perkusyjnych. Jego album Continuum był umieszczany w zastawieniach najlepszych płyt ubiegłego roku. Oprócz muzyki Virelles stara się przekazać widzą filozofię opartą na kubańskich i haitańskich tradycjach „Chce się dowiedzieć dlaczego ludzie wyrażają się przez folklor tak jak to robią, i jak ja mogę to ująć w swojej muzyce”.
W drugiej części wieczoru zaprezentował się Tomasz Stańko proponując formację która wystąpiła dotychczas tylko raz – w 2011 roku. Trębacz mówi, że to jeden z najbardziej nietypowych stworzonych przez niego zespołów. Tym razem zabrakło, napędzającego sekcję rytmiczną pulsu bębnów. Oprócz trąbki usłyszeliśmy skrzypce, fortepian i kontrabas. Znakomici muzycy stworzyli w oparciu o znane kompozycje zupełnie nową jazzową jakość.
14 listopada, Eliane Elias, Marc Johnson
Pianistka pochodząca z Brazylii, wielokrotnie nominowana do nagród Grammy i kontrabasista współpracujący z największymi gwiazdami jazzu. Poza sceną małżeństwo, na scenie współliderzy jazzowego kwartetu – Eliane Elias i Marc Johnson. Zanim rozpoczął się ten koncert – prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult i dyrektor artystyczny festiwalu oficjalnie otworzyli Jazzową Jesień. Prezydent dziękował za ogromną promocje miasta, na co Tomasz Stańko odparł, że to dzieje się jakby od niechcenia – „To tak jakbym swój dom chwalił”.
A potem na scenie pojawili sie muzyczni bohaterowie wieczoru. Publiczność otrzymała koncert złożony z dwóch muzycznych podróży. Pierwsza z nich, to materiał z ECM-owskiej płyty Swept Away, a druga wypełniona brazylijskimi rytmami – bossa-novą i sambą. Eliane grała i śpiewała, a tęskne i gorące na przemian dźwięki, rozgrzewały publiczność. Opowiadała o swojej fascynacji Chetem Bakerem, Antonio Carlosem Jobimem i…Brazylią. Jasnym elementem koncertu był świetny perkusista Mauricio Zotarelli, świetnie czujacy sie w gęstych latynoskich rytmach. Dwugodzinny koncert zakończył się owacją na stojąco i dwoma bisami (ten drugi zagrany solo przez Marca Johnsona).
13 listopada – Keith Ball & his Jazzmen.
Koncert jazzu tradycyjnego staje się już powoli tradycją Jazzowej Jesieni. W tym roku na scenie Domu Muzyki królowali Anglicy z formacji Keith Ball & his Jazzmen. Lider zespołu – Keith jest synem legendarnego Kenny’ego Balla, kontynuatorem jego muzycznego dzieła i popularyzatorem spuścizny. Wielokrotnie odwoływał się do ojca i jego dokonań. Formacja zagrała m.in. jego największe hity takie jak Sukiyaki. Siedmioosobowy skład (fortepian, perkusja, kontrabas, puzon, klarnet, trąbka, wokal) zapewniał bogactwo brzmienia i wierność tradycji. Koncert składał się z dwóch, mniej więcej godzinnych części przedzielonych przerwą. W pierwszej z gorącym przyjęciem publiczności spotkała się Toccata i fuga Bacha w jazzowej wersji na fortepian i sekcje rytmiczną oraz finałowy standard Louisa Armstronga Hello Dolly. W drugiej części muzycy zmienili kolory marynarek, nie zmieniła się za to ich muzyka. Klasyczny jazz z instrumentalnymi popisami spodobał się publiczności tak bardzo, że muzycy kilkakrotnie bisowali kończąc PROLOG festiwalu beatlesowskim All You Need Is Love.